PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=287667}

Arcyksiążę Rudolf

Kronprinz Rudolf
6,7 243
oceny
6,7 10 1 243
Arcyksiążę Rudolf
powrót do forum filmu Arcyksiążę Rudolf

W porównaniu do "Sophie - młodszej siostry Sissi" czy trylogii o słynnej cesarzowej film ten znajduje dobry balans pomiędzy prawdą historyczną a wymaganiami filmu masowego i telewizyjnego.
Przede wszystkim film wychodzi obronną ręką w pokazaniu bardzo złożonej sylwetki Arcyksięcia Rudolfa. Z jednej strony mamy wiec idealistę i liberała, któremu nie obce są idee nowoczesnego państwa, z drugiej nadwrażliwego neurotyka który szuka ucieczki w alkoholu, seksie czy morfinie. Oddać charakter tak skomplikowanej osobowości w 3h filmie z pewnością nie jest rzeczą łatwą.

Na plus są też piękne zdjęcia, świetnie oddany klimat epoki i aktorzy - moim zdaniem dobrani rewelacyjnie, dialogi też są moim zdaniem świetnie dobrane i świadczą że twórcy dobrze poznali sylwetki głównych bohaterów.

I jeszcze jedno w końcu mamy w miarę wierny obraz Sissii w filmie !!!!!!!!!!!!!!!!!! Co prawda jej rola jest tam marginalna ale nie jest to słodka zagubiona dzieweczka tak jak w trylogii z lat 60 ale pełna dystansu, melancholii, inteligencji wizjonerka, zagubiona w świecie poezji ale świadoma też własnej siły i wartości.

Filmowi daje 8,5 na 10 i uważam że ocena powinna być wyższa, wart obejrzenia.

ariel27

Podzielam Twoje zdanie.
Czytając biografie Arcyksięcia odnosimy raczej negatywne wrażenie - skrzywdzony chłopiec, który odziedziczył skłonności do zaburzeń psychicznych, nieposłuszny ojcu-cesarzowi, uzalezniony od seksu, morfiny, o antyklerykalnych poglądach, a w końcu samobójca. Istne przeciwieństwo ideału następcy tronu Austro-Węgier i hańba na honorze Habsburgów.
Tymczasem film przedstawia nam jego postać w bardziej pozytywnym świetle. Poznajemy Rudolfa jako człowieka, nie tylko następcę tronu. Człowieka o traumatycznym dzieciństwie. Skrajnie nieszczęśliwego, niemającego najmniejszego wpływu na rządy ojca, bezustannie odsuwanego od ważnych stanowisk i zadań, lekceważonego w roli syna (i to zarówno przez ojca, jak i matkę) i przyszłego władcy. Świadomego potrzeby reform, zmian, konsekwencji nieprzemyślanych decyzji politycznych. Bez nadziei na objęcie władzy. Nieszczęśliwego w miłości.

Ogromny plus za doskonałe przedstawienie skomplikowanej relacji z ojcem, który zdaje się nigdy nie doceniać wysiłków ani osiągnięć arcyksięcia.

Reżyser przedstawił śmierć arcyksięcia klasycznie - zgodnie z wersją oficjalną, jakoby Rudolf popełnił "podwójne samobójstwo" z kochanką. Tę hipotezę wyklucza/poddaje w wątpliwość wielu historyków, sugerując raczej morderstwo i przecząc nawet wielkiej miłości między Rudolfem a baronówną. Trzeba przyznać, że wersja ta odpowiada ckliwemu obrazkowi rodem z harlequinów. Jednak sprawa Mayerling nie została wyjaśniona do dnia dzisiejszego, nic więc dziwnego, że właśnie taką wersję przedstawiono.

Co do Elżbiety - w latach 50. trylogia z młodziutką Romy Schneider nigdy nie miała być wiernym filmem biograficznym. W czasach powojennych widzowie byli spragnieni pięknego, bajkowego świata, czasów monarchii Franciszka Józefa, wspominanych z nostalgią i melancholią. Ucieleśnieniem tej idylli stała się cukierkowo-słodka cesarzowa Elżbieta, której postać została przedstawiona bardzo powierzchownie w stosunku do prawdy historycznej. Te filmy odpowiadały ówczesnym oczekiwaniom i standardom. Fabuła oczywiście przekoloryzowana, aczkolwiek pod wzlędem wykonania - majstersztyk pod każdym względem (niezliczone nawiązania do dzieł sztuki, autentycznych zdjęć i obrazów cesarzowej, mistrowska perspektywa ...).
To prawda, że Elżbieta stoi w "Arcyksięciu Rudolfie" na drugim planie, ale jej obraz jest zdecydowanie bliższy rzeczywistości. Nawet pod względem wyglądu aktorka przypomina cesarzową.

Film bardziej realistyczny i mniej cukierkowy niż wersja z Omarem Shariffem z lat 60. Porywająca gra aktorów. Naprawdę wart obejrzenia.
9/10

ocenił(a) film na 9
Ribanna

Tylko w jednym filmie - Mayerlingu z 1949 roku przedstawiono tragedię owego miejsca jako rezultat mordestwa, co zaskoczyło mnie bo w niemal we wszystkich filmach jednak stawiano na samobójstwo i wielką miłośc pomiędzy arcyskieciem a baronówną. Co do tej miłości to nie wiadomo ile tutaj legendy, a ile prawdy - mógłbyć to zwyczajny romans - taki jakich Rudolf miał wiele w przeciągu życia i jeśli wierzyć historykom to tak było w istocie . Mogę Ci polecić jeśli nie wiedziałaś - Mayerling z 1949 roku oraz ten 1936 - oba filmy mają urok starego melodramtycznego kina - ale skupiają się fabularnie prawie wyłącznie na romansnie Rudolfa i Marie Vestery. Co do Sissi to masz oczywiście rację że filmy z lat 50 powstawały w duchu ideii na kształt czegoś w rodzaju ku pokrzepieniu serc - stąd rozminięcie się z realiami historycznymi, ale scenograficznie i plastycznie - arcydzieło. Zresztą to filmy mojego dzieciństwa więc gdzieś tam będę zawsze miał do nich senstyment. Sama Elżbieta - do dzisiaj jedna z nabardziej fascynującycych postaci historycznych, ikona wolności i samorealizacji - wypredzająca swoją epokę o jakieś 200 lat.

ariel27

Przyznaję, że nie widziałam tych starych wersji, na pewno obejrzę, bo uwielbiam stare kino i jego urok :)
Poluję jeszcze na inny film z lat 50. z Audrey Hepburn i jej mężem M.Ferrerem w roli Mary i Rudolfa. Co prawda jestem przekonana, że film opiera się na powierzchownej historyjce, ale dla tej pary i dla upewnienia się, jak tę historię widziało Hollywood - chciałabym kiedys obejrzeć.

ariel27

"I jeszcze jedno w końcu mamy w miarę wierny obraz Sissii w filmie !!!!!!!!!!!!!!!!!! Co prawda jej rola jest tam marginalna ale nie jest to słodka zagubiona dzieweczka tak jak w trylogii z lat 60 ale pełna dystansu, melancholii, inteligencji wizjonerka, zagubiona w świecie poezji ale świadoma też własnej siły i wartości."

Ale przepraszam, w jakim sensie wizjonerka?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones